Aktualności

Adam Małysz dla Skoki24.pl: „Nigdy nie dzieliłem swojej kariery na części i poszczególne sukcesy”

W niedzielę 7 maja w Poznaniu odbyła się polska edycja ogólnoświatowego biegu Wings For Life. Na starcie pojawiło się kilkuset uczestników, w tym wiele znanych twarzy. Jedną z nich był Adam Małysz, który już po raz drugi ścigał biegaczy samochodem pościgowym. Jak do tego doszło, że Orzeł z Wisły dostał taką posadę, co sądzi o Poznaniu, a także które wspomnienie związane ze skokami zapadło mu najbardziej w pamięć? Przeczytajcie sami!

Adam Małysz jako „goniąca meta”

Wings For Life to jedyny bieg na świecie, w którym to meta podąża za uczestnikami. W momencie gdy Catcher Car wyprzedzi zawodnika, ten automatycznie kończy swój udział w zabawie. Już po raz kolejny za kółkiem samochodu pościgowego zasiadł Adam Małysz. Jak to się stało, że najlepszy w historii polski skoczek dostał takie stanowisko?

 – Powiedziałem jakąś tam swoją cenę i zapłacili, dlatego jestem. Żartuję (śmiech). Jestem zawodnikiem wspieranym przez Red Bulla, dlatego zaproponowano mi bym został ambasadorem tego wydarzenia. Zgodziłem się, a następnie, gdzieś po dwóch latach współpracy padła propozycja bym pojechał Catcher Carem i był tym, który goni wszystkich ludzi.

Już po raz kolejny areną zmagań polskiej edycji biegu był Poznań. Czy miasto przypadło Wiślaninowi do gustu?

 – Parę razy byłem w Poznaniu poza tym wydarzeniem, jakim jest Wings For Life, także miałem okazję co nie co zobaczyć, ale nie było to duże zwiedzanie. Miasto jest bardzo fajne, ale oczywiście jako sportowiec bardziej preferuję te tereny, które są tu obok Malty, ponieważ tu jest więcej atrakcji sportowych.

Wizyta w USA

Ostatnio Adam Małysz zawitał do Stanów Zjednoczonych. Pobyt w USA wiązał się z obowiązkami, jednak polski sportowiec znalazł chwilę na zwiedzanie i odpoczynek.

– Byliśmy w Ameryce z żoną przez 10 dni, na zaproszenie Polonii mieszkającej w Stanach, głownie w Nowym Yorku i New Jersey. Celem podróży był organizowany tam bal Mistrzów Sportu i biegi charytatywne: na pięć kilometrów, oraz jeden kilometr dla dzieci. Oprócz tego mieliśmy też czas na zwiedzanie. Jeszcze nigdy ani ja, ani żona nie byliśmy w Nowym Yorku, także przy okazji mogliśmy trochę zobaczyć to miasto, Manhattan i całe tamtejsze życie.  Adam Małysz dodaje – Wyjazd  mi się podobał. Zwiedziliśmy cały Nowy York. W Chicago byliśmy na jeden dzień, więc nie było czasu na oglądanie atrakcji, ale tam kiedyś byłem, dlatego nie było to naszym priorytetem.

Nowa praca = nowe wyzwanie

Mimo że Adam Małysz zakończył już karierę skoczka, to nadal jest blisko związany z tą dyscypliną. Jednak czy tęskni za czynnym uprawianiem tego sportu?

– Nie tęsknię, bo jestem w skokach. Miałem pięć lat fajnej przerwy. Myślę, że nie mógłbym od razu po zakończeniu kariery przyjść do skoków i pracować w tej dyscyplinie. Byłoby tego za dużo, byłbym zmęczony. A teraz nabrałem trochę dystansu. Oczywiście nie cieszę się, że nie stać mnie teraz by jeździć w rajdach. Stworzyła się taka sytuacja, że musiałem znaleźć coś innego. Ze względu na to, że przez większość swojego życia byłem związany ze skokami i znam się na nich, to zaproponowano mi taką posadę, a ja przyjąłem ją. Myślę, że realizuję się na swoim stanowisku.

Rajdy vs skoki

Nie da się ukryć, że 39-latek zapisał się na kartach historii polskich skoków. Jeszcze nie tak dawno próbował również swoich sił w rajdach samochodowych. Który z tych dwóch sportów Wiślanin uważa za bardziej ekstremalny?

 – Myślę, że nie ma między nimi aż tak dużej różnicy. Obydwa te sporty są niebezpieczne  i na tyle związane z adrenaliną, że ciężko jest w tym momencie powiedzieć dokładnie, który przeważa. W rajdach adrenalina trwa dużo dłużej, w zasadzie przez cały odcinek, zaś w skokach trwa parę sekund, ale odczucia są porównywalne.

Wspomnień czar

Sukcesy Adama Małysza można wymieniać w nieskończoność. Cztery Kryształowe Kule, cztery medale Igrzysk Olimpijskich, sześć medali Mistrzostw Świata. To tylko niektóre osiągnięcia Orła z Wisły, a jakie wspomnienia związane z okresem bycia aktywnym skoczkiem zapadły mu najbardziej w pamięć?

– Nie ma jednego. Nigdy nie dzieliłem swojej kariery na części i poszczególne sukcesy, tylko patrzyłem na całokształt. To było dla mnie najważniejsze i doceniam wszystkie osiągnięcia razem wzięte. Za spory wyczyn uważam to, że po każdym sezonie potrafiłem się kolejny raz zmotywować  i znów starać się o medale.

Z optymizmem patrzeć w przyszłość

Drugiego maja w Wiśle rozegrano Memoriał im. Leopolda i Władysława Tajnerów. Na starcie pojawiło się wielu młodych adeptów tego sportu. Skoki cieszą się dużą popularnością, a rodzice coraz częściej zapisują swoje pociechy do klubów narciarskich. Czy jeden z najpopularniejszych sportowców w naszym kraju widzi w nich przyszłych mistrzów, albo jakieś charakterystyczne perełki?

– Bałbym się takich stwierdzeń w stosunku do dzieci mających po 14 lat lub mniej.  Ciężko określać, że ktoś jest talentem, bo było dużo talentów, które później nie wypaliły. Fajnie jak jest dużo dzieci, które odnoszą sukcesy, ale trzeba podejść do tego z dużą rezerwą. W związku z rozwojem organizmu do wieku seniora wiele się może zdarzyć, miedzy innymi zmienić się środek ciężkości. Wraz ze zmianami wzrostu, masy ciała, wiele innych elementów może się zmodyfikować, a później może być duże rozczarowanie. Więc spokojnie. Dobrze, że jest dużo dzieciaków, które chcą skakać. Musimy je tylko pielęgnować by nie skończyły za szybko kariery.

Podczas naszej rozmowy, Adam Małysz podpisał grzecznościowo kombinezon narciarski, który należał do Severina Freunda. Skoczek niemiecki, wcześniej w tym roku przekazał go na rzecz Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach. Licytacja prawdopodobnie będzie miała miejsce jesienią bieżącego roku. Na kombinezonie podpiszą się jeszcze byli i obecni najlepsi skoczkowie narciarscy na świecie.


  • Źródło: informacja własna
  • Rozmawiały: Klaudia Wrzesińska i Natalia Kicka
  • Foto: Aleksandra Bazułka

O autorze

Natalia Kicka