Udany poprzedni sezon dla polskich skoczków narciarskich napawał nas optymizmem na kolejny. Z utęsknieniem czekaliśmy, a przynajmniej ja czekałem, na pierwszy inauguracyjny konkurs w niemieckim Klinghental. Nie spodziewałem się fajerwerków od początku, choć wiedziałem, że mamy ogromny potencjał związany z naszymi zawodnikami. Kamil Stoch (oczywiste), Piotr Żyła, Maciej Kot, Jan Ziobro, Klemens Murańka dawali nam nadzieję, że to będzie kolejny świetny rok, co najważniejsze – nie za sprawą jednego skoczka.
Aleksander Zniszczoł został pominięty przeze mnie celowo, bo tak samo jak wielu z Was, ja sam nie spodziewałem się, że ten młody chłopak stanie się silnym ogniwem kadry. I choć w konkursie na normalnej skoczni w Falun nie wystąpi, to w przyszłości będzie kimś w rodzaju Stocha po odejściu Adama Małysza (sami oceńcie kim). Wprost proporcjonalną niespodzianką do Aleksandra Zniszczoła był Dawid Kubacki, który stał się „twarzą” Play. Akurat widzę go częściej na bilbordach – jadąc do pracy lub na uczelnię, niż w czołowej „30” zawodów.
Nie czas na podsumowania każdego zawodnika, bo jakie były początki i reszta sezonu, wszyscy widzieli, a raczej żyli wydarzeniami związanymi z kontuzją Kamila Stocha. Wróci? Nie wróci? Zdąży, czy nie? A może wróci, ale nie zdąży przygotować się na MŚ. Co z resztą ekipy?
Po odejścia Adama Małysza pojawiło się wielu zdolnych skoczków. To znaczy takich, których mogliśmy oglądać w drugiej serii konkursu. Ba! Nawet wygrywali konkursy! Ale podczas nieobecności podwójnego mistrza olimpijskiego z Soczi trochę nawiązywałem myślami do tamtych czasów. Adam Małysz i nic. Kamil Stoch i nic młodzi zdolni. Nikt nie potrafił pójść za ciosem podczas jego nieobecności i przejąć pałeczki lidera – skoczyć raz, drugi (no właśnie nie tylko raz – Żyła). To nie była ta sama satysfakcja z oglądania konkursów co zawsze. Nie było tych emocji. Umówmy się – wygrana Prevca, czy polskiego zawodnika jest dla nas ważniejsza? Która jest bardziej interesująca? Która wzmaga więcej emocji i uśmiechu na twarzy?
Kamil Stoch ratuje polskie skoki, jak niegdyś czynił to Adam Małysz. Swoją drogą jest fenomenalnym skoczkiem, nie tylko na tle polskiego spojrzenia – naszych zawodników, ale mówiąc ogólnikowo – wszystkich. Ilu było takich, którzy nie potrafili odbudować się po kontuzji, upadku? No dobra, poza Ammannem. Stoch wraca i wygrywa konkursy, mimo, że opuścił połowę z nich, jest w czołowej „10” Pucharu Świata. Zbudował formę, która moim zdaniem da mu w Falun kolejny medal MŚ, choć do tej pory kolekcjonuje indywidualnie tylko złota, to każdy krążek będzie niewyobrażalnym sukcesem naszego zawodnika.
Od pamiętnego zepsutego skoku podczas MŚ w Val di Fiemme Stoch stał się innym skoczkiem. Kompletnym, silnym psychicznie. Nastawionym na dwa dobre skoki, które go usatysfakcjonują. Zawodnikiem skazanym na sukces, który jest głodny sukcesu, jak kruki i wrony będzie szarpał po więcej.
Nie wyobrażam sobie podium MŚ bez niego. Uważam go za głównego faworyta. Nie boi się wyzwań. Tym samym postara się unieść na barkach tłum kibiców, który znów będzie trzymać za niego kciuki, a jednocześnie liczyć na medal. W zeszłym roku zrobił to perfekcyjnie. W tym zaś, z racji wyboistej drogi, ciężar jest o wiele większy. Ten sezon wygrał już dla siebie po fenomenalnym powrocie. Teraz czas ratować polskie skoki na arenie międzynarodowej.
Co przyniesie sobotnie popołudnie?
PS Prevc wiecznie za Stochem!
Foto: Kacper Kolenda
Źródło: informacja własna