Dla Kamila Stocha loty narciarskie w Planicy były jedynymi w tym sezonie. Jest to wynikiem tego, że na początku sezonu nabawił się kontuzji stopy, po której powrócił dopiero podczas Turnieju Czterech Skoczni, a na zawody w Vikersund po prostu nie pojechał. Polak nie krył zadowolenia, że mógł wreszcie sobie polatać.
Weekend w czołówce
Kamil Stoch cały weekend w Planicy może zaliczyć do udanych. W obu konkursach indywidualnych zajął bowiem miejsca w czołowej „10”, w sobotę wraz z kolegami otarł się o podium, a wisienką na torcie było poprawienie rekordu Polski w długości lotu (238 m). Czy można chcieć czegoś więcej? „Cały weekend uważam za udany, nawet bardzo udany. Przed zawodami nie robiłem sobie jakichś nadziei, ale fajnie się latało, uwielbiam tę skocznię. Zdążyłem ją już znowu polubić. Cieszę się, że udało mi się tutaj poprawić rekord Polski. Dzisiejsze 5. miejsce uważam również za duży sukces, bo konkurs był naprawdę na wysokim poziomie. Popełniłem drobny błąd w drugim skoku, który kosztował mnie po prostu spadek o te trzy miejsca”.
Zabawa lotami
Mimo drobnych błędów, które przytrafiły się naszemu zawodnikowi, głównie w niedzielnej rywalizacji, czuje się on usatysfakcjonowany tym, że mógł polatać. „Trochę może zabrakło szczęścia. Skoki, a właściwie loty, bardzo mnie cieszyły. I to jest dla mnie ważne, że potrafiłem się tutaj szybko pozbierać, nauczyłem się szybko na tej skoczni skakać i później szło mi już naprawdę fajnie”.
Zakochany w mamucie
Zmodernizowana mamucia skocznia w Planicy przypadła większości zawodnikom do gustu. Naszemu mistrzowi olimpijskiemu z Soczi aż brakowało słów, by ją opisać. „Wspaniała – uwielbiam ją”.
Czas na krajowy czempionat
W najbliższy wtorek i środę w Zakopanem odbędą się mistrzostwa Polski, na których Kamil Stoch zapowiada walkę o kolejny tytuł mistrza kraju.
Foto: Kacper Kolenda
Źródło: informacja własna
