Polskie skoki narciarskie to nie tylko Kamil Stoch, Piotr Żyła, a dawniej Adam Małysz. To także grupa wielu mniej znanych zawodników, dla których jest to ważna część życia. Jednym z takich sportowców jest Krzysztof Leśniak, który w udzielonym nam wywiadzie opowiedział m.in. o początkach skakania, a także lepszych i gorszych momentach.
Od amatora do profesjonalisty
Krzysztof Leśniak jest 26-letnim mieszkańcem Skawiny i członkiem klubu LKS Bystra. Mimo że nie startuje w międzynarodowych zawodach najwyższej rangi, to nie czuje się skoczkiem amatorem.
„Nie do końca uważam się za amatora. Startuję w takich konkursach ze względu na to, że nie mam aż tak częstych treningów, a to ze względu na to, że pracuję. Jednak posiadam licencję PZN, mam aktualne badania i jestem zrzeszony z klubem. Także nie jest to amatorka – jestem bardziej pośrodku, a może nawet dalej”.
Późny początek kariery
Krzysztof zaczął trenować bardzo późno, ponieważ miał wówczas już 18 lat. Nie zmienia to jednak faktu, że skoki narciarskie są dla niego czymś ważnym, choć początkowo była to tylko zabawa. „Skaczę już 8 lat, czyli od 2007 roku, z tym że 2005 i 2006 był latami, w których bardziej się tym bawiłem niż skakałem. Zaczęliśmy z kolegą trenować, coraz lepiej nam to szło i faktycznie każdy skok człowieka nakręcał coraz bardziej”.
Bez siły przebicia
Zawodnik klubu LKS Bystra ma ogromne aspiracje odnośnie skoków. Niestety, nie ma możliwości, aby poświęcić się w 100% temu sportowi. „Profesjonale skakanie już jest, ale nie ma możliwości przebicia się dalej… Żebym skakał perfekcyjnie musiałbym zrezygnować z pracy i poświęcić się sportowi w 100%! Jeśli PZN zapewniłby mi opiekę i faktycznie by szło – to czemu nie”.
Mniejsze i większe sukcesy
Mimo, że startuje głównie w mniejszych zawodach, takich jak Puchar Gilowic czy Memoriał Leopolda i Władysława Tajnerów, to ma na swoim koncie już wiele sukcesów, z których jest bardzo zadowolony. „O jest ich troszkę. Na pewno Mistrzostwa Polski w kategorii OPEN i wiele różnych zawodów, które jakbym teraz powymieniał, to troszkę bym się rozpisał. Sukcesem na pewno jest oddanie około 100 skoków na Średniej Krokwi w Zakopanem, czyli na skoczni o punkcie K-85 m. Skoki, które oddawałem były czysto technicznie może bez szału, odległości takie sobie, ale były naprawdę fajne i dałem radę. To duży sukces jak dla mnie”.
Odskocznia od codzienności
Dla każdego skoczka sport ten jest bardzo ważny. Jednak jest to dla nich nie tylko praca, ale również hobby, odskocznia od codzienności. Jak jest w przypadku 26-latka ze Skawiny? „Na pewno odskocznią od szarej codzienności, chęcią doszkalania mojej techniki w locie, odległości i walczenia o rekordy oraz pokazywania się w zawodach różnej rangi zajmując dalekie lub bliskie miejsca. Każdy udział w zawodach buduje duże doświadczenie, obycie się ze stresem w czasie konkursu i braterską walkę z lepszymi od siebie”.
Brak współpracy międzynarodowej
Skoki amatorskie i półamatorskie istnieją nie tylko w Polsce. Niestety, 26-latek nie ma nawiązanych znajomości międzynarodowych, które mogłyby pomóc mu w rozwinięciu jego umiejętności. „Nie mam kumpli obcokrajowców. Chodź szkoda, bo może byłoby to też łatwiejsze z wyjazdami za granicę i częstszym treningom tam”.
Sport to także urazy
Nawet najbardziej doświadczonym sportowcom zdarzają się różnorodne urazy i kontuzje. Najważniejsze jest to, by się jednak nie poddawać. „Zdarzyło się uszkodzenie torebki stawowej w lewej stopie, ale to na początku nauki skakania na nartach. Narta, która uciekła, nie wypięła się, ale na szczęście kontuzja nie była aż tak groźna i szybko wróciłem znów do skakania. W powietrzu bywało czasem, że rozbujało za bardzo i trzeba było walczyć o bezpieczne wylądowanie. Czasami chwile grozy są, ale trzeba umieć sobie radzić nawet w trudnych sytuacjach”.
Zmiany również w skokach amatorskich
Zmiany dosięgają nie tylko zawodów na najwyższym szczeblu. Są one widoczne także w treningach i rywalizacji dzieci, młodzieży i amatorów. Na czym polegały zmiany w otoczeniu Krzysztofa Leśniaka? „Zmieniło się dużo od kiedy zacząłem skakać jeszcze bez zrzeszenia z klubem. Pokazałem, że potrafię i przez to przyciągnąłem dużą uwagę osób, których nawet zainspirowałem do skakania i do dziś też próbują swoich sił na skoczniach. Na pewno rozpocząłem pewną erę dzięki której dałem impuls do skakania dla innych chłopaków, którzy nigdy nie mieli nart na nogach, a próbują i całkiem im to jakoś wychodzi. Poziom jest na pewno większy niż kilka lat temu”.
Foto: Katarzyna Służewska