Aktualności

Piotr Żyła dla Skoki24.pl: „Trzeba wejść w dobre skakanie”

Początek czerwca polscy skoczkowie spędzają w Szczyrku na drugim zgrupowaniu, podczas którego część z nich (kadra A i B) oddała pierwsze skoki od minionego sezonu zimowego. Piotr Żyła w udzielonym nam wywiadzie podsumował obóz w Cetniewie, a także skomentował pierwsze skoki oddane tej wiosny oraz opowiedział o poczynaniach swojego syna na skoczni.

Początek czerwca polscy skoczkowie spędzają w Szczyrku na drugim zgrupowaniu, podczas którego część z nich (kadra A i B) oddała pierwsze skoki od minionego sezonu zimowego. Piotr Żyła w udzielonym nam wywiadzie podsumował obóz w Cetniewie, a także skomentował pierwsze skoki oddane tej wiosny oraz opowiedział o poczynaniach swojego syna na skoczni.

Masz za sobą dwa miesiące względnego luzu. Jak spędziłeś ten czas? Czy były jakieś wakacje?

Cały ten czas byłem w domu i nie wiem czy nazwałbym go luzem. Spędziłem go raczej bardzo aktywnie, a jednocześnie przyjemnie. W wolnych chwilach można było również posiedzieć z rodziną. Także pozytywnie ten czas zleciał.

Przygotowania do kolejnego sezonu rozpoczęliście zgrupowaniem w Cetniewie. Jak ocenisz ten obóz? Czy przyniósł Ci on jakieś korzyści?

Na pewno tak. Było to bardzo fajne zgrupowanie. Potrenowaliśmy trochę, można powiedzieć, że nawet trochę przypakowaliśmy. To był właśnie taki kondycyjny obóz, na którym było bardzo dużo zajęć i mało wolnego czasu, ale było bardzo fajnie.

Po raz drugi miałeś również okazję „polatać” w tunelu aerodynamicznym. Czy faktycznie weryfikuje on wszystkie problemy zawodnika podczas lotu?

To jest po prostu forma czucia swojego ciała. Moim zdaniem może i coś tam ma wspólnego ze skokami, ale jest to całkiem inne powietrze i całkiem inaczej to funkcjonuje. W tunelu leci się bez nart i utrzymuje się na powietrzu, a na skoczni ma się do tego narty i nie utrzymuje się w powietrzu, tylko można powiedzieć, że leci się w dół. Także jest to może trochę podobne, ale trenować skoków narciarskich w takim tunelu to do końca się nie da. W tunelu drobne korekty rękami, nogami, czy głową, powodują zmianę kierunku lub wysokości. Było fajnie i sympatycznie, bo jest to coś innego.

Teraz wróciliście już na skocznię. Czy jesteś zadowolony z tych skoków, które oddałeś do tej pory?

No nie do końca. Pierwszy trening był bardzo dobry i fajny. Od połowy drugiego można powiedzieć, że już mi siadło i teraz taką ścieżką góra-dół już się pozbierałem (śmiech). Myślę, że pomalutku zacznie się to stabilizować. Wydaje mi się, że nie ma jednak czego poprawiać, tylko po prostu cały czas koncentrować się nad tymi samymi punktami i konsekwentnie dążyć do tego, żeby było dobrze.

Czy na chwilę obecną masz już jakieś cele na zbliżający się sezon?

Nie mam jeszcze celów. Po tych pierwszych skokach sądzę, że trzeba wejść w dobre skakanie i już wychodzą pojedyncze dobre skoki. Myślę, że pierwszy trening był niezły, ale dopiero na tym kolejnym zdarzyło się kilka naprawdę dobrych skoków. Sądzę, że na razie trzeba się wskakać w dobre skoki i ustabilizować formę, bo do tego jeszcze długa droga, a czasu tak naprawdę nie ma dużo, bo już za półtora miesiąca pierwszy start – Mistrzostwa Polski w Wiśle i myślę, że do tego czasu uda mi się na sezon letni jakieś cele postawić.

Od jakiegoś czasu możemy śledzić poczynania twojego syna Kuby na skoczni. Czy decyzja o rozpoczęciu treningów właśnie w tym sporcie była tylko i wyłącznie jego decyzją, czy może Ty też jakoś go ku temu namawiałeś?

Z tego co pamiętam, to się spytałem go o to bodajże ubiegłej zimy. Na początku to głównie kuzyn z synem na skocznię jeździli, więc spytałem, czy by mojego syna nie wzięli i potem na wiosnę spytałem się, czy chce skakać, czy chce co innego. Powiedział, że chce skakać. Na początku chodziło chyba raczej o to, że poznał nowych ludzi, a później zauważyłem, że zaczął się trochę w to wkręcać. Myślę, że teraz pozytywnie na to patrzy, bo jak już długo treningu nie mają, to pyta się kiedy jakiś trening, bo by już poszedł. Jest to jednak lepsza forma spędzania wolnego czasu niż siedzenie przed komputerem. Nie mówię tu tylko o skokach, ale też o innych formach aktywnego spędzania czasu, których jestem zwolennikiem. Także zachęcam wszystkich nie tylko do skoków, ale i innych sportów.

Jesteś skoczkiem, więc wiesz z czym się wiąże ten sport. Zatem czy jesteś czasem dla syna swego rodzaju trenerem?

Nie, nigdy nie bawię się w trenera i nie zamierzam tego robić. Chyba, że sam do mnie przyjdzie i się o coś spyta, ale wątpię, by taka sytuacja miała miejsce. Nie jestem trenerem, choć papiery trenerskie już prawie mam, ale myślę, że nigdy nie będę jego trenerem i nigdy nie będę chciał nim być, bo on sam musi wybrać swoją ścieżkę. Jeżeli będzie chciał dalej skakać, to będzie skakał, jeżeli nie – to nie. Ja nie mam zamiaru go do niczego zmuszać.

Oprócz tego, że jesteś skoczkiem, to jesteś również ojcem. Czy zatem podczas konkursów, w których udział bierze Kuba, to zachowujesz się jak typowy rodzic i drżysz podczas każdego jego skoku, czy podchodzisz do tego raczej ze spokojem?

Na pewno trochę tak. Postanowiłem sobie jednak, że nie będę z nim jeździł już na zawody, bo nawet nie zakładam, że będzie jakoś lepiej skakał, ale bardzo się stresuje tym, że ja jestem na skoczni i widzę po nim, że jak przyjdę, to zupełnie inaczej wygląda. Zapewne gdzieś tam na treningu się spotkamy, bo tutaj w Szczyrku też mają treningi na tej mniejszej skoczni. W ubiegłym roku było już kilka takich sytuacji, że razem jechaliśmy wyciągiem, ale to tylko kątem oka popatrzyłem. Nie chcę być jednak typem ojca bardzo aktywnego, żebym z nim jeździł i smarował mu narty, bo to nie o to chodzi. Jeśli będzie chciał i poprosi mnie, żebym przyjechał na zawody, to może przyjadę, ale to tak bardziej, żeby gdzieś z boczku na trybunach postać, niż żeby coś pomagać lub doradzać.

Rozmawiała: Katarzyna Służewska

Foto: Anna Cis

Źródło: informacja własna

O autorze

Katarzyna Służewska