Aktualności

Narodowy zawrót głowy

Stadion Narodowy był już areną piłkarskich zmagań, wielkim basenem, pełnił też funkcję lodowiska. Jednak pomimo swej wielofunkcyjności, niektórym trudno wyobrazić sobie tutaj skocznię narciarską. Chociaż minęło już trochę czasu, intrygujący projekt nie upadł, lecz daje o sobie znać na ważnych konferencjach i w wypowiedziach ekspertów. Czy zobaczymy skoki na warszawskiej arenie?

Stadion Narodowy był już areną piłkarskich zmagań, wielkim basenem, pełnił też funkcję lodowiska. Jednak pomimo swej wielofunkcyjności, niektórym trudno wyobrazić sobie tutaj skocznię narciarską. Chociaż minęło już trochę czasu, intrygujący projekt nie upadł, lecz daje o sobie znać na ważnych konferencjach i w wypowiedziach ekspertów. Czy zobaczymy skoki na warszawskiej arenie?

 

Naciski federacji

Niezwykły pomysł zrodził się kilka lat temu w głowach działaczy Tatrzańskiego Związku Narciarskiego i został przedyskutowany z Walterem Hoferem. Dyrektor federacji odwiedził wówczas stadion i już wkrótce pojawiły się plany na budowę skoczni i zainaugurowanie tam sezonu olimpijskiego 2013/2014. Punkt konstrukcyjny miał w założeniu zostać ulokowany między K 65 a K 100. Jak wiadomo, do realizacji projektu nie przystąpiono. Od tego czasu toczyły się jednak liczne rozmowy dotyczące kwestii technicznych i finansowych.

Do sprawy powrócono na ostatnio zakończonej konferencji w Warnie. Międzynarodowa Federacja Narciarska nadal podkreśla swoje zainteresowanie Warszawą.

„Wiem, że jest to możliwe. Rozwiązania z projektantami stadionu, budowniczymi skoczni, czy innymi ekspertami są już wypracowane i jest to możliwe do zrobienia. Problemem są koszta i jako związek nie możemy się narażać zgłaszaniem zawodów, po których moglibyśmy ponieść konsekwencje finansowe” – mówi Apoloniusz Tajner.

Były trener Adama Małysza ma też swoje wyobrażenie na temat tego, jak miałby wyglądać konkurs na Stadionie Narodowym. „Ludzie oglądaliby cały najazd na telebimach, a zawodnik wskakiwałby zza stadionu na zeskok będący na stadionie. Większość kibiców widziałaby na własne oczy tylko sam skok” – dodaje prezes PZN.

Cena za skoki

Nie ma chyba eksperta, który po przedstawieniu tej niecodziennej idei, nie zastanowił się nad jej sensem i nie postawił sobie pytania – ile to kosztuje?

Początkowe szacunki wskazywały na to, że wybudowanie skoczni HS-90 to koszt rzędu minimum 3 milionów złotych. Jednak po dokładniejszej analizie okazało się, że całe przedsięwzięcie wyniesie 23 miliony złotych. Ta kolosalna kwota hamuje związek przed podjęciem się wyzwania skonstruowania takiej skoczni. Aktualnie są pilniejsze inwestycje. Niebawem rusza remont Wielkiej Krokwi. Projektem nie jest zresztą zachwycony choćby nasz najlepszy zawodnik. Kamil Stoch chętniej polatałby na „mamucie”.

Historyczny spektakl

Skoki na stadionie nie są nowym pomysłem. Historia zna kilka przykładów na to, że ten niezwykły projekt jest możliwy do zrealizowania.

W 1937 roku w Chicago, powstała skocznia na stadionie piłkarskim Soldier Field. Punkt K usytuowany był na 50. metrze, a cała drewniana konstrukcja została oparta na kolumnadzie. Obiekt do skoków stał tutaj również w 1954 roku. Podczas zawodów odbywały się  konkursy sztuczek narciarskich. Dwóch skoczków w locie w jednym momencie? Czemu nie.

W 1938 roku w Los Angeles, wybudowano skocznię o punkcie K 60. Na widowni pojawiło się 88 tysięcy kibiców. Skocznię pokryło 500 ton sztucznie wysypanego lodu.

Tymczasowym obiektem mogło pochwalić się również kanadyjskie Vancouver, W 1958 roku stanęła tam skocznia o wysokiej na 50 metrów wieży i punkcie konstrukcyjnym znajdującym się na 40. metrze. Co ciekawe, budowniczowie uwinęli się w trzynaście dni. Na skoczni działały maszyny do rozdrabniania lodu, a aby wzmocnić trwałość śniegu, stosowano środki chemiczne. Cale zawody otworzył clown. Skakano tyłem, robiono salta, więc nie trudno się domyślić, że wiele skoków zakończonych było upadkami. Rywalizację wygrał Fin Juhani Kärkinen, jako zwycięzca połowy rozgrywanych tutaj zawodów, bowiem na Empire Stadium’s Ski Jump odbyły się wówczas aż cztery konkursy. Pomimo niezwykłego widowiska, impreza zakończyła się finansową klapą. Za bilety zapłaciło 25 tysięcy widzów, a 20 tysięcy pozostałych obserwowało zmagania swoich faworytów z ulokowanego obok stadionu parkingu.

Ze skoków narciarskich zasłynął także londyński Wembley. Tamtejsza skocznia posiadała punk konstrukcyjny znajdujący się na 30. metrze. Powstała w 1961 roku budowla, okazała się szczęśliwa dla Fina Veikko Kankkonena, jednak najdłuższy skok oddał Norweg Torgeir Brandtzag, lądując na odległości 34,5 metra.

Jak podoba Wam się pomysł skoków na Stadionie Narodowym? Zapraszamy do komentowania artykułu. 


  • Foto: Stadion Narodowy w Warszawie

Źródło: skisprungschanzen.com/Jumper TV/sportowefakty.pl

O autorze

Aleksandra Bazułka