Gregor Schlierenzauer to 25-letni austriacki skoczek narciarski, który w najbliższy weekend rozpocznie swój dziesiąty sezon w Pucharze Świata. Przez kilka lat istnienia w światowej czołówce osiągnął praktycznie wszystko. Jednak nie brakowało także gorszych momentów…
Być numerem jeden
Podstawową dewizą Austriaka jest bycie najlepszym. Jednocześnie, jak wskazuje Schlierenzauer, nie zawsze da się wygrywać. „Chcę być numerem jeden. Wiem, że jest jeszcze wiele do osiągnięcia. Kocham jednak ten sport i czerpię z niego wiele radości”. Podopieczny Heinza Kuttina świadomy jest jednak tego, że nie tylko on ma takie plany. „Każdy z nas jest nastawiony na wygrywanie, dlatego też coraz więcej oczekiwałem od samego siebie. Trzeba jednak pamiętać, że nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy chcieli – słabość jest rzeczą ludzką„.
Chwile słabości i zwątpienia
Schlierenzauer w Pucharze Świata zadebiutował w 2006 roku i od samego początku plasował się w ścisłej czołówce. „Wiele osób zapewne nie pamięta, że w Pucharze Świata zaczynałem jako 16-latek. Nie jest zatem proste, aby być najlepszym przez 10 sezonów, bo ten sport wymaga od nas dużo wytrwałości. Normalne jest zatem to, że czasem brakuje nam energii”. Nic więc dziwnego, że Austriak czasem myśli o tym, by na chwilę odstawić narty w kąt i odpocząć od sportu. „Zdarzają mi się momenty, że chciałbym odstąpić od treningów w lecie i przez ten okres cieszyć się życiem i wolnością. Takie myśli jednak bardzo szybko mnie opuszczają, gdyż nadal jestem bardzo zmotywowany i czuję, że moja przygoda ze skokami będzie trwała jeszcze długo„.
Zmiany w treningach
Podczas przygotowań do zbliżającej się zimy, członek klubu SV Innsbruck-Bergisel-Tirol wprowadził w swoich treningach kilka zmian. Związane było to również ze zmianą trenera personalnego. „Po przeanalizowaniu poprzednich sezonów było jasne, że muszę zacząć wszystko od początku. Dlatego też wróciłem na skocznię K-20, na której uczyłem się skakać. Rozpocząłem również współpracę z nowym trenerem od przygotowań fizycznych. To dostarczyło mi nowych bodźców, a także zwiększyło motywację”. Zmiana skoczni wiązała się również ze zmianą sprzętu. Co mu to dało? „Skaczę obecnie na krótszych nartach. W powietrzu mam jeszcze zatem pewne rezerwy. Próbowałem również coś zmienić w mocy skoku” – informuje Austriak.
Zmiany na plus?
25-letni Tyrolczyk ma nadzieję, że zmiany które wprowadził latem zaprocentują podczas najbliższej zimy. Uważa również, że po słabszym okresie wróci teraz na szczyt. „Myślę, że będzie to dla mnie trochę ekstremalne, ale również pozytywne – to nie jest jednak przypadek. Wielkim wyzwaniem jest to, aby znaleźć taki punkt, w którym wszystko pasuje. Dobrym przykładem jest Noriaki Kasai, który przez 11 lat nie miał większych sukcesów, a w wieku 42 lat został medalistą olimpijskim. On odnalazł swój „złoty środek”. To doskonale obrazuje, jak ciasno jest w czołówce – zwłaszcza w tym sporcie”.
Droga do sukcesu nie jest prosta
Mimo wielotygodniowych treningów i przygotowań, nigdy nie jest się 100% gotowym do sezonu. W tym momencie trzeba wykazać się wielkim profesjonalizmem i chęcią walki. „To nie jest łatwa sytuacja, kiedy niewiele czasu pozostało do zimy, a nie wszystko jest tak, jak powinno być. Ale tu trzeba być profesjonalistą i aby dojść na szczyt, należy przejść etap pośredni”.
Wsparcie najbliższych
Tyrolczyk nie jest pierwszym zawodnikiem, dla którego najważniejsza jest rodzina, od której czerpie energię do dalszej walki. „Dużym wsparciem jest dla mnie moja dziewczyna Sandra, a także rodzina. Oni są dobrymi obserwatorami i wiedzą jak się czuję, kiedy mam jakieś problemy, czy wszystko idzie dobrze. Właśnie najlepszym treningiem mentalnym jest fakt, że ma się przy sobie rodzinę, która zawsze cię wesprze”.
Inny niż go kreują
Austriak często uważany jest za osobę humorzastą i zapatrzoną w siebie. Co na to Schlierenzauer? „Mój obraz, który kreuje społeczeństwo, nie jest całkiem realistyczny. Wiele osób uważa, że jestem aroganckim, samolubnym typkiem, ale Ci, którzy mnie znają, wiedza, że jest wręcz odwrotnie. Jestem człowiekiem bardzo rodzinnym, który każdemu pomoże. Jednak z drugiej strony – nie będę nikogo przepraszał za moje sportowe sukcesy. W sporcie trzeba być trochę egoistą i mieć instynkt zabójcy”.
Najważniejsze cele
Schlierenzauer nie chciał zdradzić swoich celów na najbliższy sezon. Wiadome jest jednak, że chciałby pobić kolejne rekordy. „Mam długoterminowe cele, zwłaszcza pod względem wygranych w PŚ. Kolejnym wyzwaniem dla mnie jest pokonanie Hermana Maiera, który ma na swoim koncie 54 zwycięstwa w PŚ. To dla mnie bardzo dużo znaczy”.
Czego nauczył się przez te lata?
Dziewięć lat w czołówce skoków narciarskich nauczyło Austriaka, że: „najważniejsze nie jest wygrywanie, ale droga do sukcesu”.
- Źródło: sportnet.at
- Foto: Anna Cis