Maciej Kot był dziś jednym z czterech polskich zawodników walczących w inauguracyjnym konkursie drużynowym Pucharu Świata w Klingenthal. Nasza ekipa zajęła w nim 6. miejsce, a sam Maciej Kot uzyskał 126 i 122 m, co po uwzględnieniu całej punktacji było 22. wynikiem indywidualnym. Skoczek po zawodach przyznał, że plan minimum na sobotę wykonał, ale jego ambicje są znacznie większe.
Nowe narty i śnieg
Na początku rozmowy Maciej Kot powiedział, że jego skoki były równe, ale nie za dobre. „Myślę, że skakałem na równym, ale dość słabym poziomie. Miałem problemy z przestawieniem się na śnieg i nowe narty, które dopiero dzisiaj wyjąłem” – przyznał podopieczny Macieja Maciusiaka.
Jest poprawa
24-latek dodaje, że można być optymistycznie nastawionym przed następnymi zawodami. „Ze skoku na skok było lepiej, było widać poprawę. Skoki w konkursie drużynowym były bardzo przydatne, bo teraz, żeby się przyzwyczaić, każdy skok jest na wagę złota. Sam wynik dzisiaj nie jest najważniejszy. Ważne jest to, żeby wejść w rytm startowy”.
Plan minimum wykonany
Skoczek pochodzący z Limanowej przyznał, że cel minimum na sobotnie zawody drużynowe został w jego odczuciu wykonany. „Plan minimum wykonałem, bo było nim dostanie się do składu drużyny i walka o jakieś fajne miejsce. Pamiętając ostatnie sezony – myślę, że pierwsza szóstka jest ok. Tu najważniejsze jest to, co każdy indywidualnie robił, jak pracował, a także jaki był progres między pierwszym i ostatnim skokiem”.
Czterech z siedmiu
Na pierwsze zawody Pucharu Świata w Klingenthal zostało powołanych siedmiu zawodników, ale w konkursie drużynowym może wystartować tylko czwórka. Skład został wybrany przez trenera Łukasza Kruczka bezpośrednio po oficjalnych treningach, czyli niecałą godzinę przed zawodami. Nasz kraj oprócz Kota reprezentowali także Jan Ziobro, Klemens Murańka i Kami Stoch. Tym samym poza składem znaleźli się Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Bartłomiej Kłusek.
Decyzja trudna, ale sprawiedliwa
Maciej Kot uważa, że decyzja o składzie nie należała do najłatwiejszych, ale trener postąpił sprawiedliwie. „Trener wziął po prostu czwórkę najlepszych z treningów i tym samym pokazał, że aktualna dyspozycja jest ważniejsza niż nazwisko i to, co się osiągnęło wcześniej”. Skoczek skomentował również brak miejsca w drużynie dla Piotra Żyły. „Piotrek zawsze był mocnym punktem drużyny, jednak dziś jego skoki nie były dobre. Myślę, że gdyby skakał w drużynie, to skoczyłby lepiej, bo to jest właśnie nieprzewidywalny Piotrek”.
Nikt nie zawiódł
Jak, zdaniem medalisty mistrzostw świata, spisała się drużyna na inauguracji w Klingenthal? „Myślę, że Ci, którzy skakali w drużynie nie zawiedli i skoczyli na takim poziomie jak na treningach, a może nawet ciut lepszym” – przyznał Kot pod koniec sobotnich zawodów.
Czas na krótką regenerację
W niedzielę, 22 listopada, Na Vogltand Arenie w Klingenthal ma odbyć się pierwszy konkurs indywidualny. Chociaż prognozy pogody dotyczące wiatru nie są optymistyczne, to nasi zawodnicy są gotowi do skoków. „Ciężko było myśleć o tym, co będzie jutro, bo trzeba skupiać się na teraźniejszości. Trzeba być gotowym na wszystko, a przede wszystkim na to, że skoki się odbędą. Jakie są plany Macieja Kota na najbliższe godziny? „Przed nami normalnie przygotowanie. Dzisiaj regeneracja, a potem koncentracja na skokach” – dodał zakopiańczyk.
Wrócić do poziomu z ostatniego miesiąca
Cele Macieja Kota na niedzielną rywalizację są jasno sprecyzowane. „Chciałbym jutro poprawić błędy i wrócić poziomem do skoków z Wisły i Oberhofu. Myślę, że jest to jak najbardziej możliwe, bo dzisiaj te skoki były za bardzo zachowawcze, za bardzo pilnowane. Zbyt dużo uwagi przykuwałem do tego, żeby sprawdzić sprzęt i warunki, a jutro trzeba skoczyć bardziej na luzie i skupić się tylko na skakaniu. Punkty – to jest taki plan minimum, a im więcej tym lepiej”.
Początek konkursu indywidualnego w Klingenthal o 14:00. Półtorej godziny wcześniej zaplanowano kwalifikacje.
- Źródło: informacja własna
- Korespondencja z Klingenthal: Katarzyna Służewska i Maja Gara
- Foto: Anna Cis