Aktualności

Maciej Kot: „Jesteśmy spokojni i kibice też muszą być cierpliwi”

Kot-Maciej-3

Dla Macieja Kota inauguracja PŚ w Klingenthal nie była zbyt udana. W konkursie drużynowym wraz z kolegami zajął bowiem 6. miejsce, natomiast w rywalizacji indywidualnej nie awansował do serii finałowej. Opowiedział jednak o swoich skokach, popełnianych błędach i kręcącym wietrze.

Skoki pozostawiające wiele do życzenia

Pomimo tego, że Maciej Kot w niedzielę wprowadził do swoich skoków niewielkie zmiany, to i tak one nie pomogły w zajęciu dobrego miejsca. „Na pewno nie zgodnie z planem. Nastąpiły pewne zmiany względem soboty, które zapewne były widoczne, ale nie dało to takich rezultatów jakbyśmy chcieli. Cóż, teraz trzeba te skoki przeanalizować. Myślę, że warto by było je porównać do tych skoków z Wisły i Oberhofu, bo z dnia na dzień nie można zapomnieć jak się skacze, i na spokojnie wrócić do dobrych skoków”. Błędy tyczyły się głównie najazdu i odbicia, które w konsekwencji przekładały się na cały skok. „Nie ma jednego głównego błędu. Wydaje mi się bowiem, że w tym momencie każdy z elementów po trochu zawodzi, co w konsekwencji daje taki, a nie inny efekt. Myślę, że przede wszystkim ten dojazd nie jest jeszcze ustawiony. Na torach igielitowych można powiedzieć, że był on taki idealny, bardzo aktywny, a na tych torach mam z nim troszkę problemy. I gdy go trochę zmieniam, to zmienia się odbicie. Gdy to odbicie się zmienia, a nie zmieniło się na plus, to zmienia się lot. I w tym momencie powstaje taki łańcuch przyczynowo-skutkowy, który trzeba wyeliminować. Myślę dlatego, że trzeba zacząć od dojazdu, który wydaje mi się, że w tym ostatnim skoku był już lepszy, ale odbicie nie do końca wyszło i tuż za progiem narty nie wyszły i to był największy problem tego skoku”.

Braki w treningach

Podczas przygotowań do zimy, polscy skoczkowie odbyli treningi w Oberhofie i Wiśle. Do pełni szczęścia zabrakło im jedynie skoków na śniegu, ale na to nie pozwoliły warunki pogodowe. „Generalnie treningów było wystarczająco. Może jedynie zabrakło treningów na śniegu, ale tego śniegu nigdzie nie było, więc nie można się tutaj winić, że organizacyjnie było coś zrobione źle, bo nie było możliwości. Korzystaliśmy z tego, co jest. Myślę, że też tymi siłami dysponowaliśmy. Skoków nie było za dużo – każdy wedle potrzeby. Próby jednak dobre, równe, więc nie było sensu więcej skakać”.

Śnieg w Polsce?

W Polsce są już miejsca gdzie spadł śnieg. Nie ma go jednak na tyle, aby skocznie mogły być przygotowane do treningów. Dlatego też nasi reprezentanci kolejne skoki oddadzą dopiero w Finlandii. „Generalnie prognozy są dobre, bo ma być nawet -13st., ale nie mamy informacji żeby ktoś zabierał się za robienie skoczni. Myślę, że na razie nie jest to możliwe, aby trenować u nas w Polsce. Wiadomo, że bardzo byśmy tego chcieli, ale na razie musimy poprzestać na jakiś treningach na sali i pewnie kolejne skoki będą dopiero w Kuusamo”.

Wiatr, nieodzowny element skoków

Największym utrapieniem zawodników jest zmienny wiatr. Był on jednak również bardzo widoczny podczas zawodów w Klingenthal. „Tak, wiatr kręci i myślę, że największy wpływ ma ten wiatr zaraz za progiem, bo czasem nie jest nawet widoczny na tych przelicznikach, bo można dostać bonusowe punkty i nie dolecieć nawet do 120 metra, bo tam jest czasami przeciąg”.

Spokój to podstawa

Pomimo tego, że inauguracja PŚ nie wypadła dla Polaków jak najlepiej, to nie mamy jeszcze powodów do płaczu. Według Macieja Kota, wszystko wróci jeszcze na właściwe tory i będziemy mieć jeszcze powody do radości. „Musimy być spokojni, bo nic w tej chwili innego nam nie pozostaje. Trenować nie mamy gdzie, więc jedynie spokój i konsekwencja w takim działaniu może jedynie pomóc i przede wszystkim takie pozytywne myślenie. Po pierwszych zawodach nie ma co załamywać rąk, że nie poszło, bo różnie to bywało, a później wracało się do dobrej dyspozycji, więc jak najbardziej jesteśmy spokojni i kibice też muszą być cierpliwi”.


  • Źródło: informacja własna
  • Foto: Katarzyna Służewska

O autorze

Katarzyna Służewska