Aktualności

Jak do tej pory wyglądała kariera Stefana Huli?

Stefan Hula, choć jest najstarszym skoczkiem w polskiej kadrze, bardzo rzadko zajmował wysokie pozycje w zawodach Pucharu Świata, nie mówiąc już o miejscach na podium. Wielu skreśliło go już jako zawodnika, a powołanie na konkursy do Lillehammer nie było przejęte pozytywnie. Tymczasem 29-latek zaskoczył wszystkich i tak na prawdę uratował nasz honor drugiego dnia skoków w Norwegii.

Powołanie do skoków

Stefanowi od małego towarzyszyły narty, co nie może dziwić, gdyż jego ojciec był związany ze sportami zimowymi, ponieważ uprawiał kombinację norweską. Największym sukcesem jaki może sobie przypisać ojciec Huli jest brązowy medal na Mistrzostwach Świata w 1974 roku. Nic więc dziwnego, że syn po części poszedł w ślady taty i zaangażował się w skoki narciarskie.

Początki kariery

Stefan jako młodzieniec startował w przeróżnych konkursach i przeważnie był najlepszy z całej stawki. Z czasem zaczęło to wyglądać coraz gorzej. Pierwszy start na mistrzostwach świata juniorów był kompletną porażką. Hula zajął w tych zawodach 50. miejsce. Za 2 lata zamazał trochę tę plamę, gdyż w konkursie drużynowym wraz z  Kamilem Stochem, Mateuszem Rutkowskim i Dawidem Kowalem zdobył srebrny medal. Dwa dni po tym wydarzeniu odbyła się rywalizacja indywidualna, którą wygrał Rutkowski, a Stefan mógł pocieszyć się tylko 13. lokatą.

Puchar Świata

Skoczek pochodzący ze Szczyrku po raz pierwszy został powołany na Puchar Świata 5 stycznia 2015 roku, kiedy to kończyła się kolejna edycja TCS. Stefan nie podołał jednak zadaniu i zakończył zmagania na kwalifikacjach. Później dwa razy próbował choćby wystąpić w konkursie, lecz nie przynosiło to pozytywnego skutku. Pamiętną datą będzie dla niego 27 sierpnia 2005. To wtedy udało mu się zdobyć pierwsze punkty na światowym poziomie, a uczynił to podczas LGP w Zakopanem. Jeśli jednak chodzi o debiutancką zdobycz w zawodach zimowych, to stało się tak również na Wielkiej Krokwi, lecz w styczniu 2006 roku. Wówczas wydawało się, iż jego kariera nabierze rozpędu i będzie on mógł walczyć z najlepszymi. Potoczyło się zupełnie inaczej, a Hula występował w drugiej serii konkursowej bardzo rzadko. Przez całą karierę ta sztuka udała mu się 36 razy. Najlepszym sezonem jaki Stefan może sobie przypisać jest ten z przełomu 2010 i 2011 roku. Wówczas, począwszy od Kuusamo, a kończywszy na Planicy udało mu się zgromadzić 95 punktów. Jest to wynik, który jak wiadomo można poprawić w jednym konkursie, oczywiście wygrywając go.

Odrodzenie

Zdaje się, że Hula przeszedł ostatnio małe odrodzenie. Nie chodzi tu nawet o bardzo dobre jak na niego wyniki w Lillehammer, ale też o prezentowanie się przez okres letni. Co prawda w LGP mogliśmy go ujrzeć tylko raz podczas zawodów w Wiśle, lecz w Letnim Pucharze Kontynentalnym startował regularnie i zajmował całkiem dobre miejsca. Na 10 startów aż połowę z nich kończył w czołowej dziesiątce. Raz nawet udało mu się stanąć na najniższym stopniu podium, a uczynił to w Wiśle. W obozach przedsezonowych pokazywał się z dobrej strony, lecz nie dostał powołania na inaugurację. Szybko się to jednak zmieniło i do Kussamo pojechał zamiast Bartłomieja Kłuska. Choć w Finlandii nie odbył się do końca ani jeden konkurs to 29-latek podczas treningów wcale nie był najgorszy z polskiej ekipy. Po treningach w Zakopanem trenerzy uznali, że najbardziej doświadczony z naszych skoczków uda się do Lillehammer i jak widać była to znakomita decyzja. Hula od samego początku nie schodził poniżej pewnego poziomu, a w niedziele przypieczętował swoją dobrą dyspozycję zamykając czołową dziesiątkę.

Przyszłość

Być może wreszcie Stefan będzie prezentował się na miarę swoich możliwości i zdobędzie dla nas określoną ilość punktów. Może w końcu przeniesie swoje skoki z treningów na konkurs. Tak jak powiedział po konkursie trener Łukasz Kruczek: „Stefan skakał po prostu dobrze”.


  •  Źródło: informacja własna
  • Foto: Kacper Kolenda

O autorze

Michał Kardynał