Wywiady

Tymek Cienciała – wielka nadzieja polskich skoków [wywiad]

Tymoteusz Cienciała ma dopiero 8 lat, a już zaskakuje wszystkich swoim ogromnym talentem i pasją do skoków narciarskich. W zeszłym roku wygrał klasyfikację generalną Dziecięcego Turnieju Czterech Skoczni w swojej kategorii wiekowej, triumfując we wszystkich czterech konkursach. W tym roku wielokrotnie stawał na podium – w Hinzenbach, Bischofshofen czy Bad Frienwalde. Skąd ta pasja? I co dalej? Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Andrzejem Cienciałą, tatą młodego skoczka.

Magdalena Grech: W jaki sposób Tymek rozpoczął swoją przygodę ze skokami narciarskimi? Skąd u niego taka pasja?

Andrzej Cienciała: Pasja nart w naszej rodzinie, to coś szczególnego. Widać to po dziadku Tymka, który już od 83 lat regularnie jeździ na nartach (ma teraz 86 lat, bierze jeszcze udział w różnych zawodach). Walczył w swojej młodości o największe polskie trofea w kombinacji norweskiej i w dyscyplinach alpejskich. Był nauczycielem WF oraz wieloletnim dyrektorem szkoły podstawowej, do której chodził Adam Małysz, a teraz chodzi nasz syn.

Ja też w młodości „kombinowałem” i do tej pory jestem pasjonatem białego szaleństwa. Ucząc od lat dzieci w swojej szkółce narciarskiej, jak wspaniałą przygodą mogą być narty, zachęcałem je do uprawiania tego sportu. I to właśnie było powodem, że Tymek, mając 1,5 roku stanął pierwszy raz na własnych nartach. Widząc, że sprawia mu to olbrzymią przyjemność, wspierałem go w tym szczęściu, motywując, opiekując się nim wiele godzin dziennie na wyciągu.

On po prostu urodził się na nartach i potrzebuje ich jak powietrza. Jego samodzielny rozwój był tak szybki i stabilny, że zabierając go na różne duże wyciągi stwierdziliśmy, że może to być zbyt niebezpieczne – śmigał samodzielnie na trudnych trasach i robił to bardzo (tak nam się zdawało) brawurowo. Postanowiliśmy z żoną go „utemperować”, więc zabraliśmy go na skocznię do Wisły Łabajowa na trening skokowy. Myśleliśmy, że poczuje respekt do nart i prędkości. Niestety lub, jak kto woli – stety, zakochał się od pierwszego wejrzenia w skokach. Po dwóch tygodniach, jako czterolatek, zdobył pierwsze swoje trofeum, rywalizując ze starszymi kolegami. Tak to się zaczęło.

Niesamowita historia. A czy Tymek ma swojego idola, któremu kibicuje podczas konkursów?

Andrzej Cienciała: No właściwie, i to wbrew oczekiwaniom, Tymek lubi wszystkich skoczków. Jest właściwie bardzo dobrze usposobiony w stosunku do wszystkich ludzi. Nie jest chyba fanem żadnego konkretnego skoczka. Zna wszystkich zawodników polskich i wielu zagranicznych osobiście, bo w końcu czasami przebierają się w tej samej szatni. Adama Małysza też już udało mu się poznać. Podczas każdego sezonu kibicuje jakiemuś wybranemu przez siebie skoczkowi Pucharu Świata. Najczęściej jest to ktoś, kto walczy o dobre miejsce i ma wiele przeciwności.

Tkwi w nim duży talent i potencjał. Gdzie najczęściej trenują Państwo z synem? Kto jest jego trenerem?

Andrzej Cienciała: Czy Tymek ma talent? Nie wiem. Bo z tym bywa różnie. Na dzień dzisiejszy dostrzegamy w nim potencjał. Jest bardzo ciężko przewidzieć, czy coś będzie z niego w przyszłości. Obecnie trenerem Tymka jest Wojtek Tajner. To pod jego okiem się rozwija od samego początku. Wojtek jest bardzo uważny i cierpliwy w stosunku do niego. Choć to ostatnie nie jest właściwie konieczne, bo nasze obawy o brawurowość i szaleństwo synka, zupełnie się nie sprawdziły. Tymek z wielką uwagą i skupieniem słucha, co się do niego mówi. Każdą wskazówkę trenera stara się od razu przełożyć na kolejny skok. Jedynie cierpliwy musi być trener, kiedy Tymcio prosi go ciągle o możliwość skoków na większych skoczniach. Nie zawsze jest to dobre, więc trener Wojtek to czasami ogranicza, przypominając mu, ile on właściwie dopiero ma lat. A co do skoczni, to Tymek skacze w zasadzie na wszystkich skoczniach w okolicy i dodatkowo za granicą – w Czechach, na Słowacji, Niemczech czy Austrii. Na jesień marzy mu się pojechać na Ukrainę, dokąd został ostatnio zaproszony przez ukrainśkich trenerów. Nie wiem jednak, czy damy radę pogodzić wszystkie terminy jego zawodów ze szkołą, która oczywiście jest najwyższym priorytetem, o czym nasz syn wie. No a tak na marginesie, to Tymek niekoniecznie lubi małe skocznie, na których ma najczęściej zawody w swojej grupie wiekowej. Dla odmiany zaraz po swoich zawodach leci na skocznie swoich starszych kolegów, gdzie uwielbia być przedskoczkiem. To możliwość popróbowania innego poziomu latania, czego dał przykład w Bad Freienwalde na K-66, gdzie zrobił swoją nieoficjalną życiówkę, lądując telemarkiem na 54. metrze. Muszę przyznać, że trochę się o niego bałem, co było odwrotnością jego nastroju.

Tymek-Cienciała12

Tymek Cienciała razem z rodzicami, fot. archiwum prywatne

Jestem zachwycona tym, co Pan pisze o tak młodym skoczku, a zarazem mocno zaskoczona – jak na swój wiek dużo osiągnął, a to dopiero początek. A co Państwo, jako rodzice Tymka, sądzicie o jego pasji? 

Andrzej Cienciała: Pasja, to bardzo istotny element w życiu człowieka. Nie ma nic cenniejszego od posiadania przez własne dziecko pasji – jakiejkolwiek pasji. I tu, jako rodzice, niekoniecznie chcemy wpływać na fascynację naszego dziecka w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Teraz skacze, ale widzę w nim wielki talent np. muzyczny. Jak na swój wiek super śpiewa, a na pianinie też już coś podgrywa. Ale póki co, obecną pasją naszego syna jest latanie – to takie naturalne, w powietrzu bez specjalnego wyposażenia. Obecnie trudno nam sobie wyobrazić, żeby robił coś innego, choć w szkole aktywny jest we wszystkich możliwych kółkach.

Tak, można bez wątpienia stwierdzić, że skoki dla niego to nie tylko pasja ale i wielka miłość, bez której trudno żyć. A ponieważ fascynacja dziecka może być zaraźliwa również dla rodziców, więc i my troszeczkę oszaleliśmy na punkcie skoków. Żona szykuje ciuchy i prowiant na treningi i zawody. Ja dokładnie przygotowuję sprzęt: smaruję narty, cyklinuję i pieszczę, żeby uzyskały największą prędkość na progu skoczni. W ten sposób pomagamy synkowi w przygotowaniach. Mały jest przylepą, więc bardzo potrzebuje naszej obecności. Podam malutki przykład: oprócz klubowych zajęć w tygodniu, w niedzielne popołudnia, po kościele, wybieramy się często na wycieczkę np. do Czech, gdzie na „krzywy ryj” szukamy możliwości potrenować. W międzyczasie, większość ludzi na skoczniach już nas zna i nikt nigdy nie oponuje, widząc nas skaczących, śpiewających i bawiących się wspólnie. To takie zwykłe wycieczki rodzinne, które nas łączą i są dla całej rodziny bardzo ważne. Jest w nich również ukryty sens dydaktyczny. Tymek jest w ten sposób „oskakany” na wszystkich skoczniach, co daje mu niejednokrotnie przewagę podczas zawodów na tych obiektach.

Tymek, jak na swój wiek bardzo wiele osiągnął. Co dominuje w Państwa myśleniu – duma czy obawy o syna?

Andrzej Cienciała: Duma i obawy to bardzo kontrowersyjne pojęcia, szczególnie w Polsce. Co do obaw, to takowych nie mamy zbyt wiele. Nie wiedzieliśmy, czy damy radę unieść ciężar związany ze skokami naszego syna. Poświęcony czas był zawsze „kosztem czegoś”, ale wiedzieliśmy, że jest świetną inwestycją w nasze dziecko i relację z nim. Finansowo też nie było łatwo. Obecnie pomaga nam pan Bożek – Prezes Ustronianki, który jako sponsor umożliwia nam wyjazdy na Turniej Czterech Skoczni i wspiera nas w zakupie sprzętu.

A co z tą dumą? No właśnie. Tu zaczynają się schody, ponieważ wiele osób w Polsce i w naszych środowiskach nie może dać sobie rady z faktem, że Tymka można zobaczyć często w telewizji, poczytać o nim w gazetach i czasopismach. Tak przy okazji, wszystkie te konfrontacje z mediami Małego po prostu nie ruszają. Nawet zbytnio na to nie zwraca uwagi. A my jako rodzice jesteśmy dumni, bo gdybym napisał inaczej, to byłoby to kłamstwem.

Tymek Cienciała wygrywa TCS! (fot. Andrzej Cienciała)

Jak Tymek reaguje na kolejne konkursy? Co sądzą o tym jego rówieśnicy?

Zawody, na które jeździ Tymek, to uwieńczenie jego pracy. Na treningach, na których jest regularnie, bardzo solidnie podchodzi do tego, co robi i co od niego wymaga trener. Przygotowuje się do wszystkich zawodów i jedzie na nie z wielką radością. Nie tylko dlatego, że je najczęściej wygrywa, ale przede wszystkich spotyka się z kolegami z innych klubów polskich i zagranicznych. Nasz synek bardzo to lubi i jest też lubianym kolegą. Dodatkowo dochodzi do tego kwestia poznawania nowych regionów, możliwość ich zwiedzania. Przykładem jest Turniej Czterech Skoczni w Austrii i Niemczech, gdzie wyjazd na konkursy łączymy z naszym urlopem rodzinnym. Więc oprócz skoków, Tymek może zwiedzić niejeden zamek, połazić po jaskiniach, powędrować po górach, czy popływać nad morzem. Jako pierwsi świadomie wybraliśmy z żoną taką formę spędzania urlopów i jest to świetna kombinacja, która nie musi być bardzo kosztowna. Od jakiegoś czasu zachęcamy innych rodziców do wspólnych wyjazdów. W ten sposób udało nam się pojechać wspólnie (rodzinnie) do Bad Freienwalde na skoki. W drodze powrotnej wstąpiliśmy z dziećmi na Wyspę Tropikalną pod Berlinem. Tu muszę podkreślić, że środowisko skokowe u nas w regionie jest rewelacyjne. Spędzamy ze sobą wiele czasu i to nie tylko na skoczni, czy trasach biegowych. Czujemy się bardzo zżyci, jako jedna wielka rodzina i to jest dodatkowy plus życia sportowego.

Dziękuję bardzo za rozmowę. Tymkowi życzymy dalszego rozwoju pasji a także kolejnych sukcesów!


  • Źródło: informacja własna
  • Foto: Katarzyna Służewska

O autorze

Magdalena Grech