Maciej Kot ma już za sobą wakacyjny odpoczynek na malowniczej, chorwackiej wyspie Rab. Podobnie jak dla pozostałych zawodników, powrót do treningów na skoczni nie był dla niego łatwy, ale z biegiem czasu coraz bardziej się rozkręcał.
Lider klasyfikacji generalnej FIS Grand Prix patrzy przede wszystkim na zimę, a jego celem nie jest zwycięstwo w letnim cyklu. – Moje najbliższe starty to finałowe konkursy FIS Grand Prix w Austrii i Niemczech. Wielu ludzi pyta mnie o to, czy zamierzam wygrać klasyfikację generalną i bardzo się tym przejmują. Prawda jest jednak taka, że za zwycięstwo w letnim cyklu nie dostaje się Kryształowej Kuli tak jak za sezon zimowy. To klasyfikacja tylko na papierze. Naprawdę nie zależy mi na niej, tylko na dobrych skokach w pojedynczych konkursach – wyjaśnia Kot.
Powrót na skocznię był dla ciebie ciężki?
– Bardzo ciężki. Chęć treningu pojawia się oczywiście zaraz po dłuższej przerwie, ale chodzi tutaj o sprawy techniczne i czucie, które jest bardzo ważne w skokach. O ile na siłowni czy poza skocznią nie miałem problemu, to na skoczni było rzeczywiście ciężko. Trzy pierwsze treningi były, mówiąc szczerze, bardzo słabe, ale na szczęście już środowy dawał nadzieję na przyszłość. Trzy tygodnie przerwy to dość dużo, jeśli chodzi o skoki narciarskie i zgubiło się czucie. Trzeba pewne elementy zacząć trenować i pilnować od nowa, cofnąć się o parę kroków. To naturalne i myślę, że właśnie teraz jest okres przeznaczony na to. To nie jest wielki problem. Mamy jeszcze miesiąc do kolejnych zawodów, a po drugie trenujemy do zimy, a do niej mamy jeszcze więcej czasu. Jest nad czym pracować i idzie to w dobrą stronę, a kolejne treningi pokazują, że są postępy. Trzeba podejść do tego na spokojnie, być cierpliwym i robić swoje.
Jesteś liderem cyklu FIS Grand Prix, wygrałeś trzy z czterech konkursów, w których startowałeś. Te wyniki cię satysfakcjonują?
– Na pewno jest to więcej niż oczekiwałem, bo moje oczekiwania nie były stricte wynikowe, tylko zadaniowe. To, co chciałem osiągnąć i pokazać, to zrealizowałem, a wyniki były nadspodziewanie dobre i nic tylko się z tego cieszyć. Myślę, że czeka nas teraz ważniejsza część sezonu, bo to już takie bezpośrednie przygotowanie przed zimą. Mam nadzieję, że ostatnie konkursy także wyjdą bardzo dobrze, a przede wszystkim, że zima będzie dobra. Dobre wyniki latem dodają pewności siebie i przez to ułatwiają start w zimie. Na tę chwilę idziemy zgodnie z planem i tego planu będziemy się dalej trzymać.
Kiedy pojawisz się znowu w FIS Grand Prix?
– Nie jadę do Rosji, moje najbliższe starty to finałowe konkursy FIS Grand Prix w Austrii i Niemczech. Wielu ludzi pyta mnie o to, czy zamierzam wygrać klasyfikację generalną i bardzo się tym przejmują. Prawda jest jednak taka, że za zwycięstwo w letnim cyklu nie dostaje się Kryształowej Kuli tak jak za sezon zimowy. To klasyfikacja tylko na papierze, często nie ma nawet żadnego osobnego rozdania nagród. Wygranie tej klasyfikacji nie ma żadnego znaczenia. Co innego, gdyby dostawało się, powiedzmy, Drewnianą Kulę, jeszcze do tego związaną z jakąś nagrodą rzeczową czy pieniężną, albo choć jakiś medal. Ta klasyfikacja nie przekłada się nawet na numery startowe zimą, bo układane są na podstawie rankingu z poprzedniej zimy. A gdyby liczyło się lato, to można byłoby walczyć o to, aby jechać z ostatnim numerem w kolejnym sezonie zimowym. Naprawdę nie zależy mi na ogólnej klasyfikacji, bardziej na pojedynczych konkursach, a które to miejsce da, to nie jest dla mnie istotne.
- Autor komunikatu: Alicja Kosman – Polski Związek Narciarski
- Foto: Anna Cis