Skoki narciarskie kobiet to sport, który wciąż się rozwija. Chociaż w Polsce jest nadal mało popularny, to coraz więcej dziewczyn chce spróbować swoich sił na skoczni. Jedną z nich jest Kasia Pałasz, która opowiedziała nam o początkach swojej kariery, relacjach z rodzeństwem i wspaniałej atmosferze na treningach.
Natalia Kicka, Skoki24.pl: Cześć Kasiu, to co – zaczynamy?
Katarzyna Pałasz: Cześć, nie ma problemu.
Powróćmy do początków Twojej kariery. Powiedz mi, skąd pomysł by zacząć uprawiać tak ciężką dyscyplinę, jaką są skoki narciarskie?
Pasją do skoków narciarskich zaraziło mnie moje starsze rodzeństwo. Właśnie oni podsunęli mi pomysł, aby również zacząć trenować skoki.
Pamiętasz może swój pierwszy skok?
Szczerze, nie pamiętam tego zbyt dobrze. Kojarzę tylko, że bardzo się bałam i że mój „skok” zakończył się upadkiem (śmiech).
Twoje rodzeństwo również uprawia skoki. Czy zdarza Wam się o nich rozmawiać?
Oczywiście zdarzają się takie chwile, gdy rozmawiamy o skokach. Będąc najmłodszą i najmniej doświadczoną z rodzeństwa, często proszę siostrę bądź brata o jakieś wskazówki. Mamy w sobie duże wsparcie, nie tylko w kwestii skoków narciarskich.
Chciałabyś wiązać swoją przyszłość ze skokami, czy jednak traktujesz je jako hobby?
Nigdy nad tym nie myślałam, czas pokaże jak się wszystko potoczy. Skoki to ciężki sport niosący ze sobą wiele niespodzianek, w tym często tych złych. Wiem tylko, że będę skakać tak długo, jak będzie sprawiało mi to radość.
Siadając na belkę startową odczuwasz strach, czy skaczesz automatycznie?
Dawniej nigdy nie myślałam nad tym co złego może się wydarzyć, więc skakałam automatycznie bez żadnego strachu. Jednak teraz, gdy po upadku uświadomiłam sobie jak to mogło się skończyć, staram się podchodzić do każdego skoku indywidualnie i wszystko dokładnie przeanalizować.
Czy możesz przypomnieć kibicom, co takiego stało?
10 lutego tego roku przewróciłam się na skoczni w Szczyrku. Upadłam na twarz i straciłam przytomność. Musiałam zostać kilka dni w szpitalu w Bielsku-Białej. Lekarz zalecił mi wtedy 2 miesiące przerwy. Teraz już wszystko jest dobrze, lecz w moich skokach nadal dostrzegam skutki tego upadku.
W jaki sposób starasz się zniwelować stres przed zawodami?
Rzadko kiedy spotykam się ze stresem przed zawodami, ponieważ otaczają mnie ludzie bardzo pogodni i weseli. Trenuję wraz z chłopakami ze szkoły, do której uczęszczam. Ćwiczymy pod okiem trenera Władysława Gąsienicy-Wawrytko oraz Andrzeja Zaryckiego. Wygląd treningów zależy od okresu, ale zawsze towarzyszy nam miła atmosfera w grupie, co rekompensuje nam ciężkie treningi.
Jakie osiągniecie sportowe uważasz za swój największy sukces?
Bardzo trudno odpowiedzieć mi na to pytanie, ponieważ nie osiągnęłam w swoim życiu wielkich sukcesów. Jednak jestem zadowolona ze wszystkich moich startów, gdyż każdy z nich nauczył mnie czegoś innego.
Podczas konkursów nie trudno zauważyć, że wszystkie zawodniczki trzymają się razem. Z którą skoczkinią masz najlepszy kontakt?
Oczywiście z moją starszą siostrą, która jest po prostu najlepsza na świecie, ale również z Asią Kil. Ona jest bardzo pozytywną i śmieszną osobą, na którą zawsze mogę liczyć.
Masz może swoich idoli wśród skoczków lub skoczkiń?
Moim największym idolem sportowym jest Tom Hilde, który inspiruje mnie od samych początków mojej przygody ze skokami. Podziwiam go za wszystko, a szczególnie za szybki powrót po upadku w Oberstdorfie. Niestety, nie mam żadnej ulubionej skoczkini. Wszystkie dziewczyny bardzo podziwiam i życzę im jak najlepiej.
Wróćmy na krajowe podwórko. Czy ciężko jest wystartować w konkursach, jeśli nie jest się zrzeszonym w kadrze?
Ostatnimi czasy trenerzy kadrowi dają szansę dziewczynom spoza kadr na udział w sprawdzianach, po których decydują o składzie na dany konkurs. Zatem na pewno w tym momencie jest trochę łatwiej niż kiedyś.
Zastanawiałaś się kiedyś jak to jest latać na mamucie? A może chciałabyś kiedyś wystartować w zawodach na większej skoczni?
Wydaje mi się, że to fantastyczne uczucie, gdy skaczesz na tak wielkiej skoczni, mimo tego, że każdy skok niesie ze sobą większe ryzyko, niż na normalnej skoczni. Oczywiście każda z nas chce robić jakiś postęp i skakać na coraz większych obiektach.
Jest coś, czego nauczyły Cię skoki?
Tak, oczywiście, skoki nauczyły mnie wielu rzeczy, między innymi tego, że nic w życiu nie zostanie nam przyniesione na tacy. Bez ciężkiego wysiłku i poświęcenia nic nie zdziałamy, bo dobre rezultaty same nie przyjdą.
A jakie są dobre i złe strony bycia skoczkinią?
Wydaje mi się, że bycie skoczkinią nie ma żadnych złych stron. Jest to fantastyczny sport, który daje nam wszystkim wiele radości oraz możliwości poznania wielu wspaniałych ludzi.
U progu zimy – powiedz jak podsumujesz sezon letni w swoim wykonaniu?
Ten sezon nie był najlepszy, lecz jestem zadowolona, ponieważ moim celem był powrót do swobodnego i bezpiecznego skakania bez stresu. W jakimś stopniu udało mi się zrealizować swój cel. Skoki znowu zaczęły sprawiać mi radość, mimo tego że nie należały do najlepszych.
Jakie cele stawiasz sobie na nadchodzący sezon?
Chcę skakać jak najlepiej i dawać z siebie wszystko, oraz czerpać radość z tego co robię. To właśnie jest mój cel.
I na zakończenie, jak brzmi Twoje motto życiowe?
„Jedynym sposobem, by dokonać czegoś wielkiego jest kochać to co się robi”. Myślę, że nie muszę nic więcej dodawać (śmiech).
Dziękuję bardzo za rozmowę.
- Źródło: informacja własna
- Rozmawiała: Natalia Kicka
- Foto: Katarzyna Służewska
You must be logged in to post a comment.