Czy odległość 253,5 m, którą 18 marca uzyskał Stefan Kraft w Vikersund wyznacza granicę, której żaden zawodnik nie zdoła już przekroczyć? Podobne pytania zadawane są od lat, za każdym razem, gdy łamana jest bariera, która dotychczas wydawała się nieprzekraczalna. Mogłoby się wydawać, że pozwolenie zawodnikom na dalsze loty to już igranie z ich zdrowiem, a nawet życiem, ale podobne obawy towarzyszyły ludziom jeszcze zanim Josef Bradl przekroczył granicę setnego metra.
Od skoków do lotów narciarskich
Pierwszy odnotowany rekord świata ustanowił w 1808 roku Olaf Rye z Norwegii. Wynosił on wówczas zaledwie 9,5 metra. Od tamtej pory w skokach dokonał się ogromny postęp, a odległości uzyskiwane przez zawodników zaowocowały powstaniem odrębnej dyscypliny. Od 1961 roku obok skoków narciarskich funkcjonują również loty narciarskie, w których zawodnicy rywalizują na znacznie większych obiektach i osiągają nieporównywalnie większe odległości niż na skoczniach K-120.
Jak zmieniał się rekord na przestrzeni dziejów?
Patrząc na odległości, które osiągają dziś zawodnicy, aż trudno uwierzyć, że Międzynarodowa Federacja Narciarska nie chciała wyrazić zgody na budowę skoczni K-90 w Planicy. Uważano bowiem, że skoki na odległość ponad 90 m są zbyt niebezpieczne. Mimo sprzeciwu ze strony FIS, inżynier odpowiedzialny za projekt skoczni, Stanko Bloudek nie dał za wygraną i w 1936 powstała największa wówczas skocznia narciarska. Nie była ona jednak oficjalnie uznawana przez FIS. W tym samym roku Austriak Josef Bradl przekroczył na niej granicę setnego metra, osiągając odległość 101,5 m. To wydarzenie skłoniło Federację do włączenia skoczni w Planicy do oficjalnego kalendarza zawodów w 1938 roku.
Dziś odległość 101,5 m robi wrażenie tylko na skoczniach normalnych, na których od kilku sezonów nie odbywają się konkursy Pucharu Świata. Od tamtej pory, z roku na rok, zawodnicy stopniowo przesuwali granicę. W 1967 roku Norweg Lars Grini oddał w Oberstdorfie skok na odległość 150 m, a już dwa lata później jego rodak, Bjoern Wirkola skoczył aż 10 metrów dalej.
Kiedy w 1987 roku Piotr Fijas osiągnął odległość 194 m, zrezygnowano z notowania oficjalnych rekordów świata. Polak jest zatem ostatnim oficjalnym rekordzistą, ale od tamtego czasu autor najdłuższego lotu narciarskiego zmieniał się wielokrotnie. Już 7 lat później, 17 marca 1994 roku Toni Nieminen z Finlandii przekroczył niewyobrażalną wówczas granicę dwusetnego metra. Fin wylądował na 203. metrze, jednak już następnego dnia jego rekord został poprawiony o 6 metrów przez Norwega Espena Bredesena.
20 marca 2005 roku w Planicy rekord świata pobijany był aż czterokrotnie i wydawać się mogło, że granicę wyznaczył Bjoern Einar Romoeren, który skoczył wtedy 239 m. Przez 6 lat nikomu nie udało się skoczyć dalej. Dopiero 11 lutego 2011 roku lepszą odległość osiągnął jego rodak Johann Remen Evensen, który na zmodernizowanej skoczni w Vikersund skoczył najpierw 243 m, a następnie 246,5 m.
Ćwierć kilometra
Swoisty przełom nastąpił w 2015 roku, kiedy to na obiekcie w Vikersund przekroczona została granica 250. metra. Najpierw dokonał tego Słoweniec, Peter Prevc, który 14 lutego osiągnął dokładnie 250 m, ale już dzień później rekord wrócił do Norwegii. Anders Fannemel wylądował bowiem półtora metra dalej. Odległość 251,5 m pozostawała najlepszą na świecie aż do tegorocznych konkursów w Vikersund. Podczas konkursu drużynowego najpierw Robert Johansson poprawił ją o pół metra, lądując na 252. metrze, a chwilę później kolejne półtora metra dołożył Stefan Kraft i aktualnie to on jest autorem najdłuższego lotu narciarskiego w historii. Warto również wspomnieć, że 2 lata temu, Dimitry Vassiliev wylądował na 254. metrze, czyli pół metra dalej niż Kraft w tym roku, jednak Rosjaninowi nie udało się ustać skoku.
Plany na przyszłość
Choć niektórym wydaje się, że nie będziemy już świadkami dalszych lotów, to Janez Gorisek, konstruktor największych skoczni, uważa, że 300-metrowe odległości są tylko kwestią czasu: „W przeszłości FIS tworzyła przepisy w ten sposób, aby nie dało się skakać więcej niż 100 metrów. Jednak zawodnicy stopniowo przesuwali granicę i kiedy Sepp Bradl przekroczył 100 metrów, pojawiło się nowe wyzwanie. Stanko Bloudek, projektując mamucią skocznię w Słowenii miał wizję, aby iść do przodu. Krok po kroku bariera jest przesuwana” – mówi Gorisek w rozmowie ze słoweńskim portalem delo.si.
Skocznia w Planicy jest tak skonstruowana aby dało się ją cały czas modernizować. Według Goriska, bardzo szybko można dokonać takich zmian, aby zawodnicy lądowali na 275. metrze. Aby tak się stało, konieczna jest zmiana przepisów przez FIS. Maksymalna różnica poziomów pomiędzy wyjściem z progu a rozmiarem skoczni wynosi obecnie 135 metrów. Jej zwiększenie pozwoli na oddawanie dłuższych lotów. Doświadczony konstruktor nie ma wątpliwości, że skoczkowie są w stanie skakać znacznie dalej niż obecnie: „Kluczowa jest aerodynamika i możliwości człowieka. W Planicy mamy warunki do ponad 300-metrowych skoków. Teraz skocznia jest przystosowana do lotów na 255 metrów” – mówi.
Janez Gorisek podkreśla, że pośpiech nie jest wskazany. Najważniejsze jest perfekcyjne przygotowanie skoczni, aby nie zagrażać zdrowiu skoczków. Słoweniec nie ma jednak wątpliwości, że rekord Stefana Krafta zostanie prędzej czy później pobity, a zawodnicy z roku na rok będą zbliżać się do granicy 300 metrów.
- Źródło: sportowefakty.wp.pl / informacja własna
- Foto: Justyna Gorzkowska