Aktualności

Fairall: „Bez względu na wszystko, cieszę się życiem”

5 stycznia 2015 roku amerykański skoczek narciarski Nick Fairall doznał groźnego upadku podczas kwalifikacji do konkurs w Bischofshofen. Efektem tego zdarzenia był bardzo poważny uraz kręgosłupa, przez który zawodnik nadal porusza się na wózku inwalidzkim. Rok po zdarzeniu, Fairall pojawił się w Bischofshofen, aby opowiedzieć o wypadku, rehabilitacji i swoich dalszych planach.

Pamięć idealna

Thomas Morgenstern, który doznał poważnego upadku na mamuciej skoczni w Kulm, nie pamiętał nic z samego zdarzenia. Nick Fairall pamięta natomiast wszystko, co do sekundy. Intuicyjnie był nawet świadomy kontuzji, ale nie zdawał sobie sprawy z jej rozmiarów.

„Oddałem świetny skok, taki o jakim marzyłem przez cały turniej – udało się dopiero na ostatniej ze skoczni. Widziałem, jak przeskakuję zieloną linię. Przygotowałem się do telemarku i w momencie kiedy wylądowałem, po prostu się zaciąłem, przeniosłem ciężar ciała zbyt bardzo do przodu. Wiedziałem już wtedy, że się przewrócę, starałem się jednak do tego nie dopuścić, aby ukończyć turniej z wysoką lokatą. Niestety, przejście niejako wciągnęło mnie i uderzyłem o zeskok ze sporym impetem. W momencie uderzenia, wiedziałem już że będę kontuzjowany, nie wiedziałem wtedy tylko dokładnie którą częścią ciała. Odczuwałem spory ból w dolnej części kręgosłupa” – powiedział Amerykanin na konferencji prasowej w Bischofshofen, a następnie dodał: „Z butami skokowymi już tak bywa, że jak masz je na nogach przez dłuższą chwilę, zaczynasz odczuwać ból i jest dość niewygodnie. Pamiętam jak poprosiłem personel medyczny o ich zdjęcie. Wtedy usłyszałem, że już je zdjęli. To był moment, w którym zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji”.

Szybka interwencja lekarzy

Na szczęście Fairalla, lekarze bardzo szybko postawili diagnozę i przeprowadzili niezbędną operację kręgosłupa. To była jednak dopiero kropla w morzu tego, co czekało w późniejszym czasie 26-latka. „Zostałem przewieziony do szpitala, gdzie natychmiast wykonano prześwietlenia i rezonans. Wymagałem natychmiastowej ingerencji chirurgicznej, aby naprawić złamany krąg. (…) Miałem złamane dwa żebra, pęknięte płuco, potłuczoną nerkę i krwawienie wewnętrzne. Wiedziałem już wtedy, że wyjście z tego zajmie mi mnóstwo czasu„.

Długa rehabilitacja

Już po niespełna miesiącu od operacji, Nick Fairall rozpoczął w Stanach Zjednoczonych intensywną rehabilitację, która przyjmowała bardzo różne formy. Nie zamykała się ona bowiem jedynie na masażach i ćwiczeniach na sali. „Ze szpitala w Schwarzach wyszedłem końcem stycznia, pojechałem wtedy do Stanów do Kessler Institute of Rehabilitation koło Newego Yorku. Tam poddałem się bardzo intensywnej terapii fizycznej. Potem odwiedzałem rodzinę i znajomych. Końcem lipca pojechałem na mistrzostwa USA w Park City – fajnie znów było zobaczyć przyjaciół ze skoczni. We wrześniu pojechałem nad jezioro Tahoe, gdzie ćwiczyłem „neuro kinetic pilates” – to było wspaniałe uzupełnienie mojej terapii. Wtedy tak naprawdę po raz pierwszy zauważyłem postępy. Jeździłem na nartach wodnych, grałem w golfa, uprawiałem skydiving, grałem również w rugby na wózkach”.

Po roku od upadku, zwykły człowiek może nie dostrzega wiekich zmian zdrowotnych u zawodnika, ale sam Amerykanin przyznaje, że jest dużo lepiej. Skoczek nie zamierza jednak poprzestawać w dążeniu do odzyskania pełnej sprawności. „Idę do przodu maleńkimi krokami. Czasami ten postęp jest praktycznie niezauważalny, ale wiem, że jest. Moje życie jest teraz jak tabula rasa – ode mnie zależy jak ją zapełnię. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, a ja zamierzam nadal ciężko pracować, aby osiągnąć zamierzony cel”.

Plany na przyszłość

Członek amerykańskiego klubu Andover Outing Club, stawia sobie wiele ambitnych celów na przyszłość. Jako kolejny ze skoczków chciałby zostać pilotem. Myśli również o napisaniu książki, która mogłaby pomóc innym osobom, które doznały urazu kręgosłupa.

„Zamierzam powrócić do szkoły. Ponadto chciałbym zrobić licencję pilota. Mam też inne projekty. Umiejętności, zwłaszcza psychologiczne, jakie nabyłem podczas przygotowań do igrzysk olimpijskich wykorzystuję również teraz, w trudniejszym okresie życia. Zacząłem wszystko notować i myślę o wydaniu książki, aby pomóc innym, którzy znaleźli się lub znajdą w podobnej sytuacji”.

Jednym z najważniejszych planów Fairalla jest jednak powrót na skocznię, do którego będzie dążył za wszelką cenę. Jest to obecnie najważniejszy cel, który napędza go do działania. „Skoki to niesamowity sport i bardzo chciałbym wrócić do jego uprawiania. Moim celem zawsze pozostanie powrót na skocznię. Będę ciężko pracował i zrobię wszystko, aby tak się stało”- mówi Amerykanin.

Dwie drogi

Upadek dał 26-latkowi wiele do myślenia. Były mistrz USA po raz kolejny obiecał jednak, że nie zasiądzie na laurach, ale będzie dążył do wyznaczonych sobie celów, z których najważniejszym jest powrót do pełni zdrowia. „Konsekwencją samego wypadku był wybór, jaki został przede mną postawiony. Mogłem usiąść w fotelu, załamać się i litować nad samym sobą. Mogłem również wyjść do ludzi i robić rzeczy, na których mi zależy. I taką właśnie podjąłem decyzję. Bez względu na wszystko prę do przodu i cieszę się życiem. Zachęcam wszystkich, aby czynili tak samo„.

Ogromne wsparcie

Bardzo wzruszającym momentem podczas konferencji w Bischofshofen była chwila w której Nick Fairall dziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jego powrotu do zdrowia. W ramach rekompensaty, Amerykanin obiecał, że zrobi wszystko, by nie poszło to na marne. Przypomnijmy, że w pomoc Fairallowi włączyli się także Polacy – m.in. Kamil Stoch czy Wojciech Fortuna, który sprzedał swój medal olimpijski z Sapporo. Pomoc płynęła jednak z całego świata.

„Chciałbym podziękować za wsparcie, które otrzymałem, zwłaszcza za to finansowe, dzięki któremu udało mi się pokryć koszy leczenia i rehabilitacji. Jestem bardzo wdzięczy za okazaną pomoc. Trudno mi znaleźć właściwe słowa, aby to wszystko wyrazić. To bardzo dobrze świadczy o naszym sporcie i ludziach z nim związanych. Bez Waszej pomocy nie poradziłbym sobie. Nigdy nie zdołam się Wam odwdzięczyć. Wszystko co mogę to obiecać, że wykorzystam każdy grosz najlepiej jak tylko mogę i będę nadal dążył do założonego celu. Zainwestowaliście we mnie swoje fundusze, uwierzyliście we mnie. Nigdy nie brałem tej pomocy jako prezent, bo dla mnie to inwestycja, która musi się zwrócić. Ja mogę zaoferować ze swojej strony ciężką pracę ku lepszemu zdrowiu i bardzo poważnie do tego podchodzę. Jeszcze raz, bardzo, bardzo dziękuję. To coś naprawdę niesamowitego”.


  • Źródło: berkutschi.com
  • Foto: Katarzyna Służewska

O autorze

Katarzyna Służewska