Tegoroczny sezon letni nie był dla Daniela-Andre-Tande zbyt udany. 22-letni norweski skoczek borykał się z problemami zdrowotnymi. Kiedy wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu, przytrafił mu się upadek, który spowodował drobny uraz łokcia.
W lipcu tego roku do świata skoków narciarskich dotarła informacja o sześciu tygodniach przerwy, które czekają Daniela-Andre Tande w związku z kontuzją. Narzekający na bóle w łydkach Norweg, usłyszał diagnozę – przewlekłe złamania w nodze, nazywane także złamaniem zmęczeniowym. Jest to problem, z którym skoczek borykał się od dłuższego czasu, ale dopiero tego lata uniemożliwił on podopiecznemu Aleksandra Stoeckla intensywny trening i starty w zawodach.
– Sześć tygodni bez skoków narciarskich i treningu siłowego. Jednak lepiej być kontuzjowanym teraz, niż w sezonie zimowym” – mówił Daniel-Andre Tande i nie tracił optymizmu po usłyszeniu diagnozy. Więcej na temat tej kontuzji możecie przeczytać TUTAJ.
Szczęście w nieszczęściu
Kiedy wydawało się, że Daniel-Andre Tande jest na bardzo dobrej drodze w swoich przygotowaniach do zimy, dopadł go kolejny pech. Podczas jednego z obozów szkoleniowych, który odbywał się w Vikersund, 22-latek z Norwegii upadł i doznał niegroźnej kontuzji łokcia.
Po tym wydarzeniu skoczek odwiedził lekarza w Olympiatoppen, aby dowiedzieć się jak groźny jest to uraz i czy stanowi zagrożenie dla jego inauguracyjnego startu w Ruce koło Kuusamo.
– Dokładnie oglądnąłem zdjęcie rentgenowskie wraz z lekarzem i okazało się, że nie jest to poważny uraz. W łokciu nie ma żadnego naruszenia, które zagroziłoby mojemu startowi w inauguracji Pucharu Świata w Kuusamo. Podczas tego skoku, który zakończył się upadkiem, testowałem nowy kombinezon, chciałem ,,wyciągnąć” z niego jak najwięcej i zbyt późno podszedłem do lądowania, dlatego tak to się skończyło” – mówi Tande.
Zdjęcie zawodnika po pechowym skoku możecie zobaczyć TUTAJ.
Pierwszy zimowy konkurs skoków narciarskich już w piątek 25 listopada.
- Źródło: nettavisen.no / informacja własna
- Foto: Maja Gara