Wywiady

Grzegorz Guzik z Olkusza o amatorskich skokach narciarskich w Polsce [wywiad]

Ostatnio poruszaliśmy temat ciężkiej sytuacji w skokach narciarskich na Podkarpaciu. Jak się okazuje to nie jedyny region, w którym rozwój sportów zimowych nie jest na zadowalającym poziomie. Sytuacja nie prezentuje się najlepiej także w północno-zachodniej Małopolsce. „Nie zamierzam siedzieć cicho, niech każdy wie co się dzieje” – mówi nasz rozmówca Grzegorz Guzik, skoczek narciarski z Olkusza. Jak naprawdę wyglądają realia skoków? Z czym muszą radzić sobie  początkujący zawodnicy? Przeczytajcie sami!

Ciężki początek kariery

Wielu zawodników rozpoczyna przygodę ze skokami we wczesnym wieku szkolnym. Niestety nie wszyscy mają łatwy start. Miejsce zamieszkania, brak wsparcia i środków finansowych mogą zniechęcać. Mimo to Grzegorz Guzik nie poddaje się.

– Od zawsze chciałem ubrać narty, kombinezon i spróbować swoich sił w tym sporcie. Nie na zjazdówkach i ulepionej ze śniegu skoczni, tylko na prawdziwym obiekcie. Od zawsze byłem fanem skoków. Jestem z pokolenia, w którym największe sukcesy święcił Adam Małysz. Tak to wszystko się zaczęło. Kiedy jeszcze istniał w naszej miejscowości wyciąg narciarski zbieraliśmy się z kolegami, budowaliśmy skocznie i skakaliśmy cały dzień. Jak widać z tej grupy zostałem tylko ja. Dopiero jak rozpocząłem pracę to zacząłem poważnie myśleć o nabyciu sprzętu. Czytałem, szukałem, aż w końcu natknąłem się na stronę chłopaków z Łodzi, a potem na grupę na Facebooku i tak w styczniu 2015 roku kupiłem swój wymarzony sprzęt i mogłem zasiąść na belce startowej.

Problemy z wsparciem finansowym i dostępem do sprzętu

Ekwipunek skoczka narciarskiego składa się z kilku ważnych elementów. Kask, wiązania, narty, czy w końcu kombinezon, który kosztuje około 1000 złotych. Dostęp do takich elementów jest mocno ograniczony.

– Jak wiadomo skoki w Polsce, mimo że są bardzo popularne, to są sportem ciężkim do uprawiania przez amatorów. Nie można ich porównać z piłką nożną, bo nie da się kupić nart, kombinezonów i butów w sklepie jak piłki. Trochę to kosztuje i trzeba się natrudzić, aby zdobyć sprzęt. Jeżeli chodzi zaś o wsparcie finansowe, to w moim przypadku jako niezrzeszony w żadnym klubie sprzęt musiałem kupić sobie sam.

Chcesz skakać? Musisz płacić… za wejście na skocznię

Nie od dziś wiadomo, że amatorzy skoków narciarskich utrudnioną drogę do realizacji swoich marzeń. Muszą zmagać się z wieloma przeciwnościami losu by osiągnąć swój cel.

– W Polsce mało jest miejsc gdzie można pojechać na trening nie będąc zrzeszonym w jakimś klubie. Zarządcy skoczni odcinają się od amatorów, którzy dobrze zdają sobie sprawę, że nigdy nie będą drugimi Małyszami i Stochami. Mieszkam niedaleko skoczni, bo w północno-zachodniej Małopolsce, zaraz przy granicy ze Śląskiem, a dokładnie w Olkuszu, między Krakowem, a Katowicami. Zatem czy to w Tatry, czy w Beskidy mam realnie blisko. Niestety, ale wszędzie tylko każdy patrzy na opłaty, na pozwolenia. Nie mogę z marszu wejść na skocznię i oddać kilku prób. Jednym słowem – chciałbym, aby to się zmieniło i zarządcy skoczni pozwalali na treningi amatorom, ze sprzętem oczywiście. Kto chciał zdobyć ekwipunek to już wystarczająco musiał się namęczyć. Wydaje mi się, że byle kto nie kupuje sobie ot tak sprzętu, byle tylko go mieć. Prawda jest brutalna. Nie zamierzam siedzieć cicho, niech każdy wie co się dzieje.

grzegorz-guzik-2

Trening i drobna pomoc

„Trening czyni mistrza” – mówi popularne przysłowie, aczkolwiek nie zawsze jest czas i możliwości by takie praktyki odbyć. Choć w rejonie Olkusza Grzegorz jest osamotniony w swych poczynaniach, to może liczyć na pomoc i rady kilku klubów sportowych i skoczków z Łodzi.

– Skoki w tym regionie praktycznie nie istnieją. Nie ma tutaj skoczni, najbliższe kierunki to Zakopane i Beskidy. Na obecną chwilę jestem tutaj sam z takimi zainteresowaniami i jakoś czynnie odbywam treningi. Trenuję generalnie sam. Paradoksalnie rękę wyciągnął do mnie klub z Zagórza i mogę jechać tam kiedy tylko chcę i poskakać razem z klubem. Pomimo, że mam do nich ponad 300 km, to raz na jakiś czas udaje się do nich na praktyki. W tym roku miałem również możliwość przygotowania z LKS Poroniec Poronin w Zakopanem i Gilowicach przed zawodami Open, wraz z zawodnikami z Podkarpacia i chłopakami z Łodzi. Jak wspominałem wcześniej, gdy jadę do Zagórza trenuję pod okiem trenera. Są też rady od moich znajomych ze skoczni, chłopaków z Łodzi, jak to było w Gilowicach, czy też z moim kolegą Oskarem z klubu z Zagórza, z którym zaczynałem przygodę ze skokami.

Grzegorz dodaje, że spotyka na swojej drodze pomocnych ludzi. – Jadąc na Podkarpacie, Pan Andrzej – trener miejscowego klubu, chętnie doradza i przekazuje wskazówki. Tak samo, jak teraz odbywając ćwiczenia z klubem z Zagórza w sierpniu, miejscowi trenerzy, także udzielili mi kilku cennych wskazówek.

Pomysł na popularyzację skoków

Grzegorz Guzik jest jedynym skoczkiem narciarskim, który uprawia amatorsko swój ukochany sport w tej części kraju. Przyznaje, że ma dużo ambicji by rozsławić skoki w tym regionie, lecz brakuje chętnych chętnych do uprawiania tej dyscypliny. 

– Chęć jest, ale brakuje innych ,,zapaleńców”. Samemu zawsze jest trudniej. Gdyby było kilku innych skoczków, jak to ma miejsce w Łodzi i mielibyśmy taką samą determinację, to pewnie coś by się z tego urodziło.

Puchar Polski Amatorów?

Rozwój skoków narciarskich jest w Polsce jest zauważalny, jednak często zapomina się o amatorach. Grzegorz proponuje rozwiązanie tego problemu, a mianowicie radzi by zorganizować przeznaczony tylko dla pasjonatów bój o tytuł Mistrza Polski. 

– Już kiedyś wspominał o tym Krzysztof Leśniak ze Skawiny, jestem tego samego zdania. Mam nadzieję, że kiedyś powstanie coś w stylu Pucharu Polski amatorów na skoczni w Beskidach, Tatrach, albo chociażby w Zagórzu. To byłoby spełnienie marzeń moich i pewnie wielu dziewczyn i chłopaków, którzy kochają ten sport. Super by było, gdyby PZN, lub inni zorganizowali coś takiego w stylu LOTOS Cup, z tą różnicą, że występowaliby w nich amatorzy, tacy jak ja. Są skocznie w Zakopanem, Wiśle, Szczyrku, Bystrej, Gilowicach, no i jest Zagórz. Do tej pory zawody Open organizowały tylko takie miejscowości, jak Gilowice, Goleszów i Zagórz. Dwa pierwsze miejsca wypadły z powodu złego stanu obiektu, z Goleszowa przeniesiono zawody do Wisły centrum. Lada moment i średnie skocznie w Zakopanem zamkną, bo już teraz to kompletna ruina.

Skoczek z Olkusza dodaje, że konkursów w kategorii Open organizuje się zbyt mało. – Nikt o nas  nie myśli, ludzie nie wiedzą, że są tacy, którzy nigdy nie będą mistrzami, ale kochają ten sport. Wierzę, że to wszystko się zmieni i kategorie Open będą rozgrywane w innych miejscowościach.


  • Źródło: informacja własna
  • Rozmawiała: Natalia Kicka
  • Foto: archiwum prywatne Grzegorza Guzika

O autorze

Natalia Kicka